ZABILI KRZYSZTOFA I ZABETONOWALI. LISTA PODEJRZANYCH O DOKONANIE TEGO BESTIALSTWA WYDłUżA SIę

36-letni Krzysztof został bestialsko zamordowany w niewielkiej wsi Płaczewo na Pomorzu. Oprawcy zabetonowali jego ciało pod posadzką w garażu. W niedzielę (21 kwietnia) na teren posesji wkroczyła policja. W związku z zabójstwem 36-latka zatrzymano siedem osób. Aż pięć z nich usłyszało zarzut zabójstwa. Okazuje się, że Krzysztof nie był jedyną ofiarą tego dramatu. Z domu, w którym policja dokonała zatrzymań dochodziło przeraźliwe szczekanie...

Mieszkańcy Płaczewa z niedowierzaniem patrzyli, gdy w niedzielę na teren posesji jednej z rodzin wkroczyli policjanci. Jeszcze większe zdziwienie wzbudził przyjazd strażaków ze specjalistycznym sprzętem. Policyjni technicy w białych kombinezonach odgrodzili taśmami blaszany garaż znajdujący się tuż obok budynków mieszkalnych.

Za pomocą specjalistycznego sprzętu zaczęto usuwać z posadzki garażu gruz i ziemię. Efekt tych prac okazał się przerażający. W dole wykopanym pod podłogą znajdowały się zalane betonem zwłoki 36-letniego Krzysztofa C.

Zabójstwo Krzysztofa w Płaczewie. To nie jedyna ofiara tego dramatu

Kilka dni temu, w związku ze sprawą zatrzymano siedem osób. Na początku tylko pięcioro z nich usłyszało zarzuty. Ale sytuacja się zmieniła.

— Zarzut zabójstwa w zamiarze bezpośrednim prokurator przedstawił czterem mężczyznom w wieku 17, 23, 34 oraz 40 lat, przy czym 34-latek zarzuconego mu przestępstwa dopuścił się w warunkach wielokrotnego powrotu przestępstwa — informowała wczoraj prok. Wawryniuk. — Poza jednym, podejrzani nie przyznają się do popełnienia zarzuconego przestępstwa. Dwaj z nich złożyli wyjaśnienia, w których nie negując udziału w samym zdarzeniu, umniejszali swoją rolę.

Kolejna z zatrzymanych, 48-letnia kobieta usłyszała "zarzut nieudzielenia pokrzywdzonemu pomocy oraz utrudniania postępowania karnego poprzez udzielenie pomocy sprawcom zabójstwa w zacieraniu śladów oraz ukryciu zwłok".

Dziś okazało się, że to nie wszystko. Prokuratorzy przedstawili kolejne zarzuty jeszcze dwóm osobom. Jedną z nich jest 19-letni mężczyzna. Prokurator zarzucił mu "dokonanie zabójstwa wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami". Mężczyzna został aresztowany.

Zarzuty usłyszała także 29-latka. Kobieta jest podejrzana o "utrudnianie śledztwa i zacieranie śladów po morderstwie". Wobec niej prokurator zastosował dozór policji oraz zakaz opuszczania kraju.

Co się wydarzyło w Płaczewie?

Śledczy nie ujawniają szczegółów sprawy. Bardziej rozmowni są mieszkańcy, którzy znali zarówno ofiarę zbrodni, jak i właścicieli posesji, na której znaleziono zabetonowane zwłoki.

— Tutaj mieszka Daria i jej drugi mąż Arek. Ona z pierwszego małżeństwa ma piątkę dzieci w wieku od 2 do 9 lat. Mieszkała z nimi też jej mama. Arka wszyscy się bali, on jakiś rok, może dwa lata temu wyszedł z więzienia. Do nich cały czas przyjeżdżało jakieś towarzystwo, młodzi mężczyźni. Pili razem alkohol, były burdy. Zamykali się w tym garażu i robili libacje. Arek był agresywny, często rzucał się do bicia — mówi jedna z sąsiadek.

Z relacji sąsiadów wynika, że Krzysztof miał czasami wykonywać jakieś prace dorywcze na posesji Arkadiusza i Darii. Jednak w nocy z 11 na 12 kwietnia 2024 r. mężczyzna zniknął. Co się wydarzyło?

— Z tego co wiem, to oni chcieli wziąć na niego kredyt. Podejrzewam, że chcieli go do tego zmusić. Wziął wypłatę z pracy i następnego dnia już go nie było. Przypuszczam, że stracił przez nich pieniądze, a potem życie. Chcieli go po prostu wykorzystać — mówi nam znajoma zamordowanego 36-latka.

Tę wersję powtarzają również inni mieszkańcy.

— Od czasu jak wyszedł z więzienia, to tutaj była prawdziwa patologia. Miał dużo wódki, bo zrobił jakieś włamanie do sklepu. I podczas takiego spotkania przy alkoholu próbował nakłonić tego Krzysia do podpisania umowy, a że on nie chciał, to go zabili. I chyba ktoś musiał donieść policji, bo nie wiem skąd wiedzieli. W niedzielę tutaj zjechało pełno policji i znaleźli go — mówi jeden z mieszkańców Płaczewa.

Zamknięty w domu pies czekał na pomoc dwa dni

Okazuje się, że Krzysztof nie był jedyną ofiarą tego dramatu. W domu, w którym policja dokonała zatrzymań pozostał zamknięty pies. Mieszkańcy w rozmowie z reporterkami "Faktu" powiedzieli, że czworonóg ujadał już od niedzieli, czyli od dnia kiedy policja dokonała zatrzymań. Oznacza to, że był sam w domu już drugi dzień.

— To pies Darii i Arka. Wzięli go ze schroniska jakiś czas temu. Chyba wszyscy o nim zapomnieli, siedzi w tym domu zamknięty od niedzieli i szczeka. Policjanci chyba go przeoczyli — mówi jeden z sąsiadów.

Po tej informacji natychmiast skontaktowaliśmy się z policją w Wejherowie i poinformowaliśmy o zaistniałej sytuacji. Już po około godzinie rzeczniczka policji asp. sztab. Anetta Potrykus przekazała, że na miejsce udali się policjanci i zapewnili opiekę pieskowi.

Dlaczego służby dokonując zatrzymań pozostawiły psa zamkniętego w domu? I dlaczego nikt z sąsiadów nie zareagował na jego rozpaczliwe szczekanie? Dlaczego musiał czekać na pomoc aż dwa dni i co by się z nim stało, gdybyśmy nie podjęli interwencji? Te pytania pozostają bez odpowiedzi.

Zabili Krzysztofa, a jego ciało zalali betonem. Przez ponad tydzień żyli obok jego zwłok. Razem z piątką dzieci...

Pobito go i skopano na śmierć, a potem zabetonowano. Pięć osób z zarzutami. Wstrząsające kulisy!

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco

2024-04-24T14:23:18Z dg43tfdfdgfd