W UKRYTEJ KIESZENI MIAł STRONę WYRWANą Z KSIążKI. TAJEMNICA TAMAM SHUD

W grudniu 1948 r. mieszkańcy Somerton w Australii natknęli się na plaży na ciało elegancko ubranego mężczyzny. Wezwani na miejsce śledczy nie znaleźli jednak przy zmarłym żadnych dokumentów ani innych poszlak, mogących pomóc w ustaleniu jego tożsamości. W toku dochodzenia natrafiono natomiast na tajemniczą kartę ze słowami z perskiego zbioru wierszy. Nierozwiązaną zagadką kryminalną żyły latami media i okoliczni mieszkańcy. Po 74 latach naukowcy z Uniwersytetu w Adelajadzie ogłosili, że udało im się odkryć nazwisko ofiary.

  • Gdy sprawa ujrzała światło dzienne, na policję zgłosił się człowiek, który stwierdził, że ktoś wrzucił mu książkę z perskimi wierszami do samochodu przez uchyloną szybę
  • Na okładce tomu "Rubajjatów" znaleziono tajemniczy szyfr. W 2009 r. przeprowadzono badania, które wykazały, że nie są to litery losowe. Było ich jednak za mało, aby odnaleźć odpowiedni klucz
  • Mimo ogromnego zainteresowania opinii publicznej sprawa utknęła na lata w martwym punkcie. Dopiero w 2022 r. naukowcy stworzyli rozległe drzewo genealogiczne, które pozwoliło ustalić personalia mężczyzny
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Podczas wstępnych oględzin w kieszeniach "tajemniczego mężczyzny z Somerton" policjanci znaleźli wyłącznie gumy do żucia, bilety na pociąg oraz autobus, grzebień i paczkę papierosów. Wszystkiego jego ubrania miały poucinane metki.

Świadkowie opisali, że wieczorem wiedzieli ofiarę leżącą bez ruchu na plaży. Nie podchodzili jednak do mężczyzny, zakładając, że jest najprawdopodobniej pijany. Choć autopsja szybko wykazała, że ofiara zmarła najprawdopodobniej na skutek zatrucia, pozostało podstawowe pytanie o tożsamość mężczyzny.

Australijskie służby rozpoczęły zakrojone na szeroką skalę śledztwo. Niespełna miesiąc później udało im się znaleźć pozostawioną na dworcu walizkę ofiary. Nie było jednak w niej jednak żadnych rzeczy, które mogłyby coś powiedzieć o właścicielu. Wkrótce jednak policjanci wpadli na nowy trop.

Tajemnicza kartka ze zbioru perskich "Rubajjatów" i zaszyfrowana notatka

W spodniach denata śledczy natrafili na ukrytą kieszeń. Znajdowała się w niej starannie złożona kartka z napisem "Tamam Shud" (z perskiego "to skończone"). Okazało się, że słowa te pochodzą z ostatniej strony XI-wiecznego zbioru "Rubajjatów" autorstwa perskiego poety Omara Chajjama.

Kiedy sprawa ujrzała światło dzienne, na policję zgłosił się człowiek, który stwierdził, że ktoś wrzucił mu tę książkę do samochodu przez uchyloną szybę. Szybko ustalono, że wyrwana kartka pochodziła właśnie ze znalezionego egzemplarza.

Na okładce książki odkryto tajemniczy szyfr. Śledczy długo głowili się nad tajemniczym ciągiem znaków. W 2009 r. przeprowadzono badania, które wykazały, że nie są to litery losowe, ale prawdopodobnie zakodowane w języku angielskim. Jak stwierdzono, jest to szyfr z kluczem jednorazowym. Liter jest jednak za mało, by można było znaleźć klucz.

W (lub M) RGOABABD

MLIAOI

WTBIMPANETP

MLIABO AIAQC

I (lub V) TTMTSAMSTGAB

Numer telefonu do pielęgniarki

Z tyłu znalezionej książki ktoś pozostawił numer telefonu. Wówczas pojawiły się przypuszczenia, że mężczyzna był szpiegiem i został otruty.

Policja szybko ustaliła, że numer telefonu należał do pielęgniarki mieszkającej niedaleko plaży. Kobieta zaprzeczyła, by znała tajemniczego mężczyznę. Zeznała jednak, że była przez pewien czas właścicielką tomiku "Rubajjatów", ale przekazała ją australijskiemu porucznikowi Alfredowi Boxallowi.

Ku zaskoczeniu funkcjonariuszy, wojskowy pojawił się niespodziewanie z kopią książki podarowaną przez pielęgniarkę, a w jego wersji nie brakowało ostatniej strony, która została wyrwana w książce tajemniczego mężczyzny.

Naukowcy po 74 latach odtworzyli drzewo genealogiczne

Mimo ogromnego zainteresowania opinii publicznej sprawa utknęła na lata w martwym punkcie. Mężczyzna został pochowany w anonimowym grobie.

W 2022 r. profesor Uniwersytetu w Adelajdzie Derek Abbott ogłosił, że udało mu się rozwikłać tajemnicę. Naukowiec przeanalizował DNA ofiary z jego włosów. Razem z amerykańską ekspertką medycyny sądowej Colleen Fitzpatrick zbudowali na tej podstawie drzewo genealogiczne zawierające 4 tys. nazwisk.

W końcu badaczom udało się ustalić, że zmarły nazywał się Carl Webb i był inżynierem oraz elektrykiem. Miał urodzić się w 1905 r. na przedmieściach Melbourne.

— Mamy dowody na to, że rozstał się z żoną Dorothy Robertson i że przeprowadziła się ona do Australii Południowej. Możliwe więc, że przyjechał ją śledzić — opisał Derek Abbot.

W 2009 r. australijskie media obiegła informacja, że ktoś regularnie kładzie kwiaty na grobie mężczyzny.

Policja nadal nie zamknęła ostatecznie sprawy.

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco

2024-05-07T04:51:06Z dg43tfdfdgfd