POWóDź W ROSJI. EKSPERCI OSTRZEGAJą PRZED SKAżENIEM RADIOAKTYWNYM

Powódź na południowym Uralu w Rosji spowodowała zatopienie m.in. starych złóż uranu i składowisk odpadów przemysłowych. Ekolodzy wyrażają obawy, że rozpuszczony uran mógł dostać się do rzeki Toboł, zagrażając mieszkańcom regionu.

Według ekologów, powodzie, które dotknęły tereny Rosji, wiążą się z potencjalnie niebezpiecznymi konsekwencjami dla środowiska i zdrowia ludzi. Na skutek wylewu wód znajdujących się m.in. w rejonie Kurgan i okolicach Orenburga, pod wodą znalazły się m.in. złoża uranu oraz składowiska odpadów przemysłowych.

Naukowcy z organizacji "Ziemia dotyka każdego" donoszą, że już 8 kwietnia nastąpiło przelewanie się wody z tamy ochronnej w Nowotroicku. W miejscu tym znajduje się zbiornik służący do przechowywania odpadów przemysłowych. Charakteryzują się wysokim stężeniem metali ciężkich, co stwarza poważne zagrożenie dla ekosystemu.

W rejonie Kurgan została zalana część złóż uranu w Dobrowolnoje. Są one pod kontrolą spółki-córki koncernu nuklearnego Rosatom, jakim jest firma Dałur.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czytaj także: Zagrożenie w Europie rośnie? Sikorski ostrzega przed "szwadronami śmierci"

Rzeka rozcieńczyła radioaktywny roztwór

Andriej Ożarowski, fizyk jądrowy i ekspert Rosyjskiego Związku Społeczno-Ekologicznego, udzielił komentarza dla rosyjskojęzycznej redakcji francuskiego radia RFI. Wyjawił, że firma przeprowadziła nowe odwierty kilka lat temu, jednak w pobliżu istnieją również stare studnie, z których "samorzutnie wyciekają substancje".

Według Ożarowskiego, zarówno stare, jak i nowe studnie zostały zatopione podczas powodzi. Jednak, właśnie te stare stanowią największe zagrożenie pod względem skażenia radioaktywnego. Ekspert zaznaczył, że niemożliwe jest oszacowanie ilości substancji radioaktywnych, które dostały się do rzeki Toboł.

Stężenia oczywiście nigdy nie przekroczą dopuszczalnych limitów, bo rzeka jest duża, ale nie wiemy, czy zakłady uzdatniania wody w mieście Kurgan sobie z tym poradzą - przyznał Ożarowski w rozmowie z radiem RFI. 

Ekolodzy ostrzegają, że rozpuszczony uran i jego produkty rozpadu mogły przedostać się do rzeki. Jest to poważne zagrożenie dla mieszkańców, którzy zaopatrują się z niej w wodę pitną. Mimo że rzeka Toboł znacząco rozcieńczyła radioaktywny roztwór, ilość substancji, która przedostała się tam, może wciąż stanowić zagrożenie dla zdrowia i środowiska.

Czytaj także: Putin złożył przysięgę w obecności ambasadorów Norwegii, Francji, Węgier i Słowacji

Firmy twierdzą, że nie ma niebezpieczeństwa.

Według koncernu Rosatom, nie ma podstaw do obaw. 20 kwietnia firma wydała oficjalne oświadczenie. Zapewniała w nim, że przedsiębiorstwa państwowe nie poniosły żadnych szkód w wyniku powodzi.

Pola nie zostały dotknięte powodzią, są położone daleko od rzeki, na wzgórzu - napisano w oświadczeniu.

Kilka dni później, Rosatom odniósł się do doniesień o zalaniu złóż uranowych. Firma, określiła to jako "celową dezinformację". Pomimo tego, ekolodzy uważają, że wciąż istnieje obawa w postaci skażenia radioaktywnego.

Czytaj także: Moskwa grozi Londynowi atakiem. Wezwano już ambasadora

Czytaj także:

Duży pożar w Rosji. Płonął nowoczesny budynek

Wielki pożar w Rosji. Strażacy "negocjują pomoc"

Wojna o jajka w Rosji. Próbowano zabić biznesmena

2024-05-08T04:36:48Z dg43tfdfdgfd