Makabryczne odkrycie w niewielkim Płaczewie w gminie Gniewino (woj. pomorskie) wstrząsnęło lokalną społecznością. Na terenie jednej z posesji znaleziono zwłoki mężczyzny, które częściowo miały zostać zalane betonem. Śledczy postawili zarzuty pięciu osobom. "Fakt" dotarł do szokujących szczegółów sprawy.
Płaczewo w powiecie wejherowskim (woj. pomorskie) to niewielka, sielska miejscowość kilkadziesiąt kilometrów od Trójmiasta. Domy rozciągają się wzdłuż głównej ulicy, a ze wszystkich stron otaczają je pola i lasy. To tam w niedzielny wieczór (21 kwietnia) doszło do szokującego odkrycia. Ciszę i spokój zmąciły przenikliwe dźwięki policyjnych syren.
Służby na terenie jednej z posesji miały znaleźć zwłoki mężczyzny. Z nieoficjalnych informacji Radia Gdańsk wynikało, że został on umieszczony w kanale, a potem na jego ciało wylano beton.
Ze strony śledczy zapadła wówczas kurtyna milczenia. Policja i prokuratura nie udzielały szczegółowych informacji na temat sprawy. Wiadomo było jedynie, że zlecono sekcję zwłok zmarłego mężczyzny.
Z ustaleń Radia Gdańsk wynikało, że policjanci zatrzymali 7 osób, które mogą mieć związek ze sprawą. Zanim śledczy poinformowali o postawieniu zarzutów pięciu podejrzanym, "Fakt" dotarł do wstrząsających szczegółów tej zbrodni.
Pan Krzysztof (36 l.) od 1 roku wynajmował skromne mieszkanie w nieodległej miejscowości Rybno. Sąsiedzi opisują go jako spokojnego i uprzejmego człowieka, który nie pił i się nie awanturował. Żył skromnie, nie miał żony ani dzieci.
Życie go nie rozpieszczało, mężczyzna się jednak nie poddawał. Utrzymywał się z opieki społecznej, imał się też różnych prac dorywczych. Jakiś czas temu zaczął kłaść kostkę brukową na posesji starszego małżeństwa — Arkadiusza (34 l.) i Darii (48 l.) — w Płaczewie.
"Dostał wypłatę, pojechał do tych ludzi i już nie wrócił" — mówi dziennikarce "Faktu" jedna z sąsiadek zamordowanego mężczyzny. Kobieta podejrzewa, że jego pracodawcy chcieli go wykorzystać. Te niepokojące doniesienia potwierdzają nam mieszkańcy Płaczewa, gdzie doszło do zabójstwa.
Sąsiedzi starszego małżeństwa nie mają o Arkadiuszu i Darii zbyt dobrego zdania. "Często tu było picie, bicie i burdy" — mówią dziennikarce "Faktu".
Według ich relacji mężczyzna był drugim mężem 48-latki i niedawno wyszedł z więzienia. Za co miał tam trafić, o tym nie wspominają. Wzbudzał w nich jednak obawy. Nie raz rzucał się do sąsiadów z pięściami — przyznają mieszkańcy Płaczewa. Mają też swoje podejrzenia na temat tego, co było motywem zbrodni.
Gdy któregoś razu odwiedził ich Krzysztof, podchmieleni małżonkowie mieli namawiać go, żeby podpisał im umowę o kredyt, on się jednak nie chciał zgodzić — mówią "Faktowi". Wówczas miało dojść do zabójstwa.
Jak wynika z ustaleń śledczych, podczas spotkania przy alkoholu doszło do sprzeczki, która w pewnym momencie przybrała drastyczny obrót. 36-latek miał być kopany i bity pięściami po całym ciele tak mocno, że doznał stłuczeń głowy i złamań nosa, kości podstawy i sklepienia czaszki.
— Bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny był krwiak podtwardówkowy współistniejący z obrzękiem mózgu — ujawnia prok. Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Potem zwłoki mężczyzny miały zostały przewiezione na teren posesji w Płaczewie, gdzie zostały ukryte w wykopanym w garażu dole i zalane betonem.
Co jeszcze bardziej szokujące, ze starszym małżeństwem mieli mieszkać także teściowie i piątka dzieci Darii z pierwszego małżeństwa w wieku od 2 do 9 lat.
Śledczy we wtorek, 23 kwietnia poinformowali o postawieniu zarzutów pięciu osobom. Arkadiusza (34 l.) i trzech mężczyzn w wieku: 17, 23 i 40 lat prokuratura oskarża o zabójstwo w zamiarze bezpośrednim. Co więcej, 34-latek, jak podkreślają śledczy, miał dopuścić się tego czynu w warunkach wielokrotnego powrotu przestępstwa.
— Poza jednym, podejrzani nie przyznają się do popełnienia zarzuconego przestępstwa. Dwaj z nich złożyli wyjaśnienia, w których nie negując udziału w samym zdarzeniu, umniejszali swoją rolę — informuje prokurator Grażyna Wawryniuk.
Żona Arkadiusza, Daria (48 l.), usłyszała zarzut nieudzielenia pokrzywdzonemu pomocy oraz utrudniania postępowania karnego poprzez "udzielenie pomocy sprawcom zabójstwa w zacieraniu śladów oraz ukryciu zwłok".
Przestępstwo zabójstwa zagrożone jest karą od lat 10 do nawet dożywotniego pozbawienia wolności. W przypadku tzw. recydywy, sąd wymierza karę więzienia od dolnej granicy ustawowego zagrożenia, zwiększonego o połowę.
— Kary dożywotniego pozbawienia wolności nie orzeka się wobec sprawcy, który w chwili popełnienia przestępstwa nie ukończył 18 lat — wyjaśnia prokurator Grażyna Wawryniuk.
Za nieudzielenie pomocy grozi do 3 lat pozbawienia wolności, a utrudnianie postępowania karnego do 5 lat więzienia.
Zobacz też:
Makabra na Pomorzu. Znaleziono zabetonowane zwłoki mężczyzny
Drzewo zabiło mu żonę i synka. Sąsiedzi zdobyli się na piękny gest
Po serii tajemniczych zgonów toksykolog wyjaśnia: nawet nie zauważysz, że umierasz!
Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco
2024-04-23T11:34:26Z dg43tfdfdgfd