LEKARZ Z GORZOWA PODEJRZANY O ZABóJSTWO PACJENTA. ZOSTAł ARESZTOWANY

Czy w szpitalu w Gorzowie Wielkopolskim (woj. lubuskie) doszło do zabójstwa pacjenta? Takiego zdania jest prokuratura, która aresztowała lekarza Andrija K. na trzy miesiące. Medyk odłączył od aparatury podtrzymującej życie 86-letniego pacjenta. Donos na niego złożył inny lekarz z placówki.

Trudną sytuację, z jaką mierzy się lekarz z Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wlkp., opisuje "Polityka". Sprawa dotyczy wydarzeń z początku stycznia, kiedy na tamtejszy OIOM trafił 86-letni pacjent po usunięciu jelita cienkiego. U mężczyzny doszło do zatoru tętnicy krezkowej górnej. "Jak mówią lekarze, śmiertelność w takich wypadkach i w takim wieku przekracza 90 proc. niezależnie od zastosowanego leczenia" — opisuje "Polityka".

Czytaj także: Kuba Sienkiewicz został zapytany o świadome skrócenie cierpienia pacjenta. Jego odpowiedź może wielu zaskoczyć

Lekarz z Gorzowa Wlkp. odłączył pacjenta od aparatury podtrzymującej życie

To właśnie po tej operacji Andrii K. odłączył pacjenta od aparatury podtrzymującej życie. Jak wynika z relacji lekarzy, do których dotarł dziennikarz tygodnika, K. stwierdził u niego zatrzymanie krążenia, brak tętna, brak reakcji źrenic na światło, brak odruchu tchawicy. Według lekarzy pacjent był w praktyce martwy, a lekarz nie podjął czynności resuscytacyjnych ze względów humanitarnych.

Sprawę zgonu pacjenta wyjaśniała specjalnie powołana przez szpital komisja. — Rozmawialiśmy ze wszystkimi uczestnikami procesu terapeutycznego i wnikliwie zbadaliśmy dokumentację. Wniosek jest jednoznaczny: stwierdzając zgon, Andrii K. nie popełnił błędu w sztuce medycznej — powiedział "Polityce" prof. Maciej Żukowski, szef komisji zajmującej się sprawą.

Dopatrzono się jednak pewnych nieprawidłowości organizacyjnych, bo Andrii K. decyzję o odłączeniu pacjenta od aparatury podjął sam, a powinno to się odbyć za zgodą konsylium. Członkowie podkreślają jednak, że ten błąd organizacyjny nie podważa "zasadnej decyzji medycznej".

Andrii K. jest podejrzany o zabójstwo pacjenta. Trafił do aresztu

Wydawać by się mogło, że takie wnioski komisji zamykają sprawę. Ale 11 kwietnia Andrii K. został przymusowo doprowadzony do prokuratury, a następnie aresztowany na trzy miesiące pod zarzutem zabójstwa pacjenta. Jak się okazuje, zawiadomienie w tej sprawie złożył inny lekarz ze szpitala.

— Powiadomiłem prokuraturę, bo nie mogłem przejść do porządku dziennego nad tym, że lekarz odłączył od urządzeń podtrzymujących życie pacjenta, który miał szansę na dalsze leczenie — powiedział lekarz w rozmowie z "Polityką".

Oburzeni tą sytuacją są pracownicy gorzowskiego szpitala. Zakuwa się w kajdanki i aresztuje człowieka, który umyślnie wbija komuś nóż w klatkę piersiową. Tu jednak mamy do czynienia z działaniem medycznym, dlatego aresztowanie i zarzut zabójstwa wydają się tak bezzasadne, że nie znajduję słów, żeby to skomentować. Nie rozumiem też, dlaczego doniesienie złożyła osoba, która sprawę zna tylko ze słyszenia — komentuje prof. Żukowski.

Czytaj także: 28-latka podda się eutanazji. Fizycznie jest całkowicie zdrowa

Podłożem spór o pochodzenie?

Według rozmówców "Polityki" sprawa może mieć drugie dno. Zwracają uwagę, że lekarz, który złożył donos, od dawna okazywał niechęć Andrijowi K., który do Polski przyjechał z Ukrainy. Miał podważać jego kompetencje, wywyższać się i pouczać go.

Według drugiej komisji, która została powołana przez szpital do zbadania sprawy donosu i relacji między oboma lekarzami, medyk, który zgłosił się do prokuratury, postąpił nieetycznie z punktu widzenia Kodeksu Etyki Lekarskiej. Okręgowa Izba Lekarska ma teraz zdecydować, czy zostanie on ukarany dyscyplinarnie.

Zarząd szpitala wydał oświadczenie w sprawie zarzutów stawianych Andrijowi K. Zapewniono w nim, że w interesie placówki jest wyjaśnienie sprawy. "Szpital działa w tej materii transparentnie, współpracując ściśle z prokuraturą, której zostały dostarczone wszelkie żądane dokumenty i urządzenia" — przytacza treść oświadczenia "Polityka".

Czytaj także: Zapłacił niemal 100 tys. zł, by umrzeć. Sprawą zainteresowała się policja

(Źródło: Polityka)

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco

2024-04-24T08:07:24Z dg43tfdfdgfd