EUROWYBORY DECYDUJą O LOSACH POLSKI. PIS? GRA W INNEJ LIDZE

Ani kłótnia o listy wyborcze PiS do europarlamentu, ani ułaskawienie dwóch kolegów Mariusza Kamińskiego z CBA przez prezydenta, ani ujawnienie bulwersującego zakupu zegarka w MON dla bliskiej współpracowniczki Mariusza Błaszczaka, ani nawet fakt, że trzech ministrów Donalda Tuska wybiera się do Brukseli, nie było najważniejszym wydarzeniem politycznym tego tygodnia. Były nim słowa, jakie padły w środę na Radzie Krajowej PO z ust premiera i dzień później część wystąpienia szefa MSZ Radosława Sikorskiego o zadaniach polskiej polityki zagranicznej w 2024 roku w części dotyczącej rozstrzygania się losów wojny, jaką Rosja toczy z Ukrainą, a wraz z nią z sojusznikami z całego świata. Czy wiązanie tego tematu z eurowyborami to fakty, czy wyborczy chwyt?

Czasy przedwojenne

Z wystąpienia Sikorskiego w mediach przebiły się głównie miny prezydenta

Andrzeja Dudy

oraz oburzenie ze strony PiS, że minister przejechał się po polityce zagranicznej Polski z ostatnich 8 lat. Jednak to, co najważniejsze z jego słów dotyczyło oczywiście wojny i konsekwencji, jakie zły scenariusz wydarzeń w Ukrainie może nieść dla Polski. Zabrzmi to brutalnie, ale takie są fakty: wielu z nas trochę przyzwyczaiło się do tego, co dzieje się za wschodnią granicą. Dwa miesiące po ataku

Władimira Putina

na Ukrainę 45 proc. Polaków obawiało się, że i nam grozi wojna. I to pomimo pojawiających się wówczas analiz i przewidywań, że Rosja przegra tę wojnę z kretesem.

Dzisiaj, gdy widoki na klęskę Putina są diametralnie odmienne, paradoksalnie wojny obawia się zaledwie 27 procent z nas. Co za tym stoi? Mylne poczucie bezpieczeństwa? Impregnowanie na złe scenariusze? Brak świadomości, że to także nasza wojna? A może politycy przez te dwa lata nie potrafili nas przekonać, że to realne zagrożenie, a nie tylko polityczne prężenie muskułów?

Redakcja poleca

Zastępca Ławrowa grozi Polsce. "To byłby priorytetowy cel dla Rosji"

Polska gotowa współpracować z Rosją? Radosław Sikorski podał warunki

Tę sytuację może zmienić fakt, że Tusk z Sikorskim mówią teraz o groźbie wojny niemal non stop, choć zarazem nie straszą nią. Z bezpieczeństwa robią główny temat kampanii do Parlamentu Europejskiego, co zresztą przewidziałem w analizie po wyborach samorządowych, żeby pokazać jak wspólnota europejska zjednoczona i rozszerzająca się o kolejne państwa to kolejny obok USA gwarant naszego bezpieczeństwa, a UE opanowana narodowymi egoizmami to łatwy cel dla rosyjskiej dezinformacji, która od lat ją rozbija.

– Ja chcę, żeby zaczęła docierać do nas świadomość, co mamy zrobić, żeby to ryzyko Polski nie dopadło. Wojna w Europie to nie jest wyrok. To jest coś, co możemy zatrzymać, coś, co zależy w dużej mierze od was, tych, którzy wzięli za Polskę odpowiedzialność po 15 października – mówił premier na Radzie Krajowej PO. A dzień później Sikorski mówił w Sejmie, że Tusk powtarza, że żyjemy w czasach przedwojennych.

Historyczna szansa

Sikorski przy okazji swojego exposé

zapewniał, że w kwestiach bezpieczeństwa "musimy i będziemy działać razem", choć z prezydentem "różni się politycznie niemal we wszystkim". I bardzo ostro krytykował poprzedników. Zaatakował PiS za wiele spraw związanych z polityką zagraniczną, ale za kluczowe uznał działania przedstawicieli formacji w kontekście unijnym. Szef MSZ przypomniał, że europoseł Zdzisław Krasnodębski jeszcze w sierpniu 2022 r. czyli niemal pół roku po tym jak pierwsze bomby spadły na Kijów czy Charków mówił, że zagrożenie dla suwerenności Polski jest większe z Zachodu niż ze Wschodu. Że poseł Marek Suski porównywał naszą obecność w UE do niemieckiej i radzieckiej okupacji, a minister Przemysław Czarnek, że "doszliśmy w Europie do poziomu gorszego niż Związek Radziecki i komunizm".

Oglądaj

– Pojedyncze głosy decydują czasami o przyszłości geopolitycznej całych narodów. Te głosy do europarlamentu też będą o tym decydować – mówił Tusk dzień wcześniej. A w piątek w czasie czatu z internautami Sikorski dodał, że "stawka wyborów do PE nie mogłaby być wyższa" i że "PE ma w tej chwili realną władzę".

Faktem jest, że mało kto w Polsce zauważył, jak wzrosła rola Parlamentu Europejskiego i większości, która nim rządzi. W dodatku tegoroczne sondaże poparcia dla ugrupowań należących do Europejskiej Partii Ludowej dają realną szansę na to, że polska delegacja w tej współrządzącej frakcji będzie największa obok niemieckiej! Jak to możliwe, skoro dzisiaj niemieckie CD/CSU mają 30 europosłów w EPP, a PO z PSL (też należy do EPP) ledwie 14? Sondaże dają dzisiaj partiom Tuska i Władysława Kosiniaka-Kamysza co najmniej 21 mandatów, ale jeśli KO zrobi znacznie lepszy wynik, niż wynika z badań, a np. Lewica nie przekroczy progu wyborczego (a to jest realne) to może być to o kilka mandatów więcej. I o to dzisiaj walczy Tusk.

Redakcja poleca

Oficjalnie: znamy "jedynki" na listach KO do Europarlamentu. Są głośne nazwiska

Media: Sensacyjna zmiana na listach PiS. "Awantura na naradzie"

Najwięksi będą rozdawać karty w grze, gdzie do wzięcia będą stanowisko szefa Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej, przewodniczącego PE, wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej oraz najważniejsze teki komisarzy. Dzisiaj wyraźnie widać, że Polska gra o wysoką stawkę. A nam zależy na przestawieniu UE na tematy związane z obronnością i bezpieczeństwem. "Jakiś" komisarz tego nie załatwi

A PiS? Gra w innej lidze

Z perspektywy PiS te wybory będą głównie o uniknięcie "mijanki". Tuskowi zależy, by wreszcie po 10 latach wyprzedzić PiS w jakichkolwiek ogólnopolskich wyborach. I de facto to jest jedyna gra, w jaką gra partia Jarosława Kaczyńskiego. To czy wyśle do Brukseli 18, 20 czy 25 europosłów nie ma znaczenia w grze o wpływ w UE. Frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR) znacznie urosła w ostatnich latach, ale większość jej członków prezentuje argumenty eurosceptyczne, a czasem wręcz prorosyjskie. No i z racji na to, że PiS straciło władzę, nie wyznacza kandydatów na najwyższe stanowiska (teoretycznie obowiązuje ustawa, która nakazuje rządowi uzyskanie zgody prezydenta na każdą kandydaturę, ale już rząd zapowiedział, że nie ma ona umocowania w konstytucji i… nie zamierza stosować się do jej zapisów).

Źródło: Radio ZET

2024-04-26T20:03:54Z dg43tfdfdgfd