WITOLD JURASZ: FRANCJA WRACA DO WIELKIEJ DYPLOMATYCZNEJ GRY W EUROPIE. DWA WNIOSKI DLA WARSZAWY [ANALIZA]

Prezydent Chin Xi Jingping rozpoczął wizytę we Francji. Co ciekawe, w spotkaniu w Pałacu Elizejskim poza prezydentem Francji Emmanuelem Macronem wzięła również udział przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Niemieckie media, w tym prestiżowy Frankfurter Allgemeine Zeitung poinformowały, że prezydent Francji wystosował również zaproszenie do kanclerza Olafa Scholza, który miał go nie przyjąć, argumentując, że jest już umówiony na spotkanie w Rydze z premierami Litwy, Łotwy i Estonii. Prawdziwe przyczyny odmowy mają być jednak znacznie poważniejsze.

  • Macron rozumie, że Xi przyjeżdża do Paryża osłabiony konfliktem handlowym z USA
  • Otwiera to możliwości nacisku Francji na Chiny w sprawie stosunku do wojny rosyjsko-ukraińskiej
  • Wszystko wskazuje na to, że Francja po latach przerwy wróciła do wielkiej gry dyplomatycznej w Europie
  • Sygnałów z Paryża, skoro są tak poważne, nie należy ignorować. Szczególnie że otwiera on nam drzwi do naszej własnej gry
  • Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Spotkanie Macrona z Xi ma mieć dwa podstawowe tematy. Pierwszy to relacje handlowe, a drugi Ukraina.

W zakresie relacji handlowych sporo do ugrania mają zarówno partnerzy europejscy, jak i Chiny, przy czym to Chinom bardziej niż Europie zależy na porozumieniu. W istocie bowiem gra nie toczy się tylko o dostęp europejskich koncernów do chińskiego rynku i chińskich koncernów do rynku europejskiego, ale o to, na ile Unia Europejska będzie popierać Stany Zjednoczone w polityce wobec Pekinu zarówno w sprawie handlu jak i w kwestii Tajwanu.

W perspektywie ewentualnego powrotu do władzy Donalda Trumpa to ostatnie ma tak naprawdę kluczowe znaczenie dla Xi. Jeśli przyjąć, że w sprawach handlu stroną, której bardziej zależy na porozumieniu, są Chiny, to rośnie prawdopodobieństwo nacisku Paryża na Pekin, by ten z kolei w większym stopniu naciskał na Moskwę w sprawie Ukrainy.

Jakkolwiek szanse na to, by Xi poparł Zachód w konfrontacji z Moskwą są zerowe, to zarazem każda inna niż symboliczna i retoryczna modyfikacja stanowiska Pekinu, gdyby Macronowi udało się do niej doprowadzić, zwiększałaby szanse na sukces Paryża w wielkiej grze, którą nieoczekiwanie dla większości obserwatorów w Warszawie kilka miesięcy temu zaczęła Francja.

Prezydent Macron ruszył otóż z bardzo poważną ofensywną dyplomatyczną, w ramach której, tak jak pisaliśmy, z jednej strony gra w stosunku do Rosji znacznie ostrzej niż do tej pory zwykła to czynić Francja, a także znacznie ostrzej niż czynią to Niemcy. Przy czym – tak jak podkreśliliśmy – istotą tej gry nie jest grożenie Rosji, ale raczej próba doprowadzenia do zakończenia wojny w Ukrainie. Co oczywiste w taki jednak sposób, by stało się to z korzyścią dla Francji.

Prawdziwe przyczyny niechęci Scholza

Paryż, gdyby jego ofensywa dyplomatyczna przyniosła skutek, mógłby doprowadzić do gwałtownego wzrostu swojego znaczenia kosztem Berlina w Europie Środkowo-Wschodniej. Przede wszystkim jednak, gdyby w istocie miał stać się gwarantem pokoju w Ukrainie (co mogłoby oznaczać również skierowanie francuskich wojsk do naszego wschodniego sąsiada), lewarowałby się kosztem głównie Stanów Zjednoczonych.

FAZ między wierszami sugeruje, a źródła Onetu w korpusie dyplomatycznym potwierdzają, że prawdziwą przyczyną niechęci Scholza, by pojechać do Paryża, była niepewność, na ile spotkanie z XI mieści się w ramach konsensusu niemieckich elit w sprawie polityki zagranicznej.

Berlin, podobnie jak Paryż, niechętnie spogląda na amerykańską wojnę handlową z Pekinem. Równocześnie jednak Berlin, inaczej niż Paryż, nigdy nie grał, jeśli nie na wypchnięcie, to na pewno osłabienie Stanów Zjednoczonych w Europie i w sprawie polityki bezpieczeństwa stawia na Waszyngton.

Paryż otwiera nam drzwi do naszej własnej gry

Dla Polski z powyższej układanki wynikają dwa wnioski.

Pierwszy z nich wskazuje na to, że będąca w znacznym stopniu podstawą polityki zagranicznej PiS idea, by zastąpić Niemcy na amerykańskiej mapie interesów była intelektualną aberracją. Berlin i Waszyngton czasem się bowiem wadzą, ale zarazem są w ścisłym sojuszu i ani Waszyngton nie szuka nikogo, kto mógłby zastąpić Berlin, ani też Berlin nie chce się pozbyć Waszyngtonu z europejskiej konstrukcji bezpieczeństwa.

Drugi wniosek podpowiada, że nie należy traktować ofensywy dyplomatycznej prezydenta Macron jako li tylko działania o charakterze PR-owym. Na ile trwała jest nowa francuska polityka, nie jest jasne, ale zarazem oczywiste staje się, że Macron rozpoczął wielką dyplomatyczną grę, w której pomaga mu paraliż woli Berlina w polityce międzynarodowej.

W niedawnym przemówieniu ministra Sikorskiego w Sejmie o Francji padło zaledwie kilka słów, co wydaje się jednak błędem. Sygnałów z Paryża, skoro są tak poważne, nie należy ignorować. Szczególnie że otwiera on nam drzwi do naszej własnej gry. To, czy będzie to gra na Paryż, czy jednak na Berlin pozostaje na razie nie do końca jasne, ale grunt, że w ogóle możemy grać (co do tej pory było niestety rzadkością).

W ramach takiej gry powinniśmy też starać się stępić typowy dla Paryża antyamerykański wektor jego polityki. By to zrobić, należy przynajmniej na początek odnotować, że Francja do tej wielkiej gry wróciła.

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco

2024-05-07T04:51:04Z dg43tfdfdgfd