"W POLITYCE NIE MA OSZUSTW". SCHREIBER KANDYDUJE, CHOć NIE CHCIAł

Pod koniec kwietnia na facebookowym profilu bydgoski lider PiS Łukasz Schreiber zarzekał się, że nie zamieni Bydgoszczy na "paskudną Brukselę". Kilka dni później niespodziewanie zaczął tłumaczyć, dlaczego został kandydatem do europarlamentu. Nasz informator twierdzi, że kandyduje, chociaż wcale nie chce mandatu.

Wiosną były minister w rządzie PiS nie poszedł do wyborów samorządowych pod szyldem swojej partii, tylko w szerszej koalicji nazwanej Bydgoska Prawica, w skład której weszła m.in. część Konfederacji oraz Solidarność.

Mimo że ta polityczna siła przeprowadziła bardzo aktywną i pełną pomysłów kampanię, nikt nie dawał jej wielkich szans na zwycięstwo, bo urzędujący prezydent Rafał Bruski zarządza miastem od 2010 r., w dodatku należy do PO, która znajduje się na politycznej fali. Co więcej, szanse polityka PiS mogły opaść po tym, jak wyszło na jaw, że rozstaje się z małżonką Marianną, znaną celebrytką i zawodniczką MMA.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Tusk oddał pole". Wskazała komunikacyjną porażkę koalicji

Bruski wygrał już w pierwszej turze, uzyskując 54 proc. głosów. Schreiber zajął drugie miejsce, zdobywając 29 proc. głosów.

Co więcej, dowodzona przez niego koalicja wprowadziła do rady aż 10 radnych, dzięki czemu będzie tam silną opozycją (zwyciężył wspólny komitet KO i Lewicy - 15 radnych, natomiast cała rada liczy ich łącznie 28.). Niedawny minister przypieczętował więc dobrym wynikiem zostanie liderem PiS w Kujawsko-Pomorskiem (formalnie też nim jest), w dodatku z aktualnym mandatem posła. Tyle że z brakiem perspektyw na rządzenie w kraju, województwie czy mieście na następnych kilka lat, więc pojawiły się spekulacje, że lepiej ten czas przeczekać w Brukseli.

Zobacz także:

Schreiber idzie po Bydgoszcz. "Jestem doskonale zorientowany"

Do niedawna Łukasz Schreiber zarzekał się jednak, że nie będzie startował do Europarlamentu. Na jego profilu na Facebooku wciąż można znaleźć film, który wrzucił 28 kwietnia. Mając za plecami bydgoski Most Uniwersytecki mówi: - Cokolwiek by się nie działo, to w jedno nie możecie uwierzyć. Że mógłbym chcieć zamienić naszą piękną, cudowną Bydgoszcz na tę paskudną Brukselę. Nigdy w to nie uwierzcie.

Schreiber twierdzi, że nic się nie zmieniło

Ale już trzy dni później Schreiber zamieścił na tym samym profilu obszerny komunikat, który zaczyna się od słów: "Jestem na liście PiS do PE – kilka słów wyjaśnienia".

W oświadczeniu polityka można przeczytać, że po wyborach został szefem PiS w województwie, a on, jako lider, chce grać dla drużyny. Jak tłumaczył, propozycja, by kandydował, wyszła ze strony partii, a system wyborczy jest tak zbudowany, że głosy na wszystkich kandydatów danego ugrupowania mają wpływ na to, ilu europosłów to ugrupowanie pośle do Brukseli. W Kujawsko-Pomorskiem PiS ma bardzo jasny cel - utrzymać jednego swojego europosła.

I choć z komunikatu Schreibera jasno to nie wynika, to można tak to zinterpretować, że PiS wystawił w regionie bardzo silne nazwiska ze wszystkich największych miast, by swój euromandat utrzymał Kosma Złotowski, który dostał pierwsze miejsce na liście.

Łukasz Schreiber miał być "dwójką", ale zdecydował się na ostatnią, dziesiątą pozycję na liście PiS w regionie. I tu znów nie jest to wprost napisane, ale jego wpis można tak odebrać, że nie kandyduje po to, żeby mandat zdobyć, tylko żeby nabijać głosy, by zwiększyć szanse Złotowskiego. Zresztą na końcu oświadczenia zamieścił kilka zdań pochwał wyłącznie na temat kandydata z "jedynką".

"Niezmiernie ważne jest, aby w nowym PE znalazło się jak najwięcej wolnościowych, prawicowych posłów, którzy będą mogli powstrzymać szaleństwo lewicowych eurokratów. Postaram się więc do tego dołożyć skromną cegiełkę" - czytamy na profilu Schreibera.

Natomiast na portalu X napisał już nieco jaśniej: "Nigdy mnie nie interesował Parlament Europejski i nic się w tej sprawie nie zmieniło. Jestem na listach (na ostatnim miejscu) tylko dlatego, żeby pomóc naszej Drużynie".

"Hetman musi grać razem z innymi"

Wysłaliśmy posłowi Schreiberowi pytania, czy chce się dostać do Europarlamentu i czy w razie wygranej przyjmie euromandat.

Nie udzielił udzielił jasnej odpowiedzi: "Wszystko napisałem (w oświadczeniu - przyp. red.). Startuję, aby pomóc Drużynie - nie rozwieszam żadnych plakatów, bo mnie nawet na to nie stać po kampanii samorządowej. Mam dziesiąty numer na liście. A za każdy głos będę wdzięczny jako wsparcie dla PiS i wyraz sympatii" - odpisał nam Łukasz Schreiber.

Udało nam się porozmawiać z osobą, która jest blisko bydgoskich struktur PiS i przedstawia sprawę dużo jaśniej, bez gryzienia się w język.

- Oczywiście, że on nie chce tam iść, tylko nie może tego oficjalnie powiedzieć. Ja też nie - śmieje się nasz rozmówca, prosząc o anonimowość. - Z tego, co wiem, nie dali mu za bardzo wyjścia. Trzeba pamiętać, że to są wyborcze szachy, a Łukasz jest świetnym szachistą. Tu trzeba operować sprawnie różnymi figurami, żeby grały na króla. Królem jest teraz Kosma. Hetman musi grać razem z innymi.

- Ale to nie jest polityczne oszustwo? Ludzie mogą głosować na niego, myśląc, że chce zostać europosłem - zauważamy.

- W polityce nie ma oszustw. Jest wygrana albo przegrana. My ostatnio za dużo przegraliśmy.

Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Czytaj także:

94-latek chce być radnym. Najstarszy kandydat w Polsce

Klęska prezydenta Torunia. Relacje z Rydzykiem zaszkodziły?

Polityczny dramat Schreibera? "Tym wywiadem wygrał nam wybory"

2024-05-07T15:49:42Z dg43tfdfdgfd