Mąż KANDYDATKI NA PREZYDENTKę WROCłAWIA Z POWAżNYMI ZARZUTAMI. UJAWNIAMY KULISY SPRAWY

Posłanka Polski 2050 Izabela Bodnar, która walczy o prezydenturę Wrocławia, jak ognia unika pytań o ciążące na jej mężu korupcyjne zarzuty. Twierdzi, że mają one charakter polityczny. Tyle że — jak ustalił Onet — Maciej B. na celowniku ABW i CBA znalazł się na długo przed jej zaangażowaniem w politykę. Według prokuratury mężczyzna w 2020 r. miał wręczyć łapówki za pozytywne rozstrzygnięcie kontroli VAT w swoich spółkach, interwencję u ówczesnego ministra finansów Tadeusz Kościńskiego z PiS i polityczne "dojścia", które skutkować miały nowymi zleceniami dla jego firm śmieciowych.

  • Onet dotarł do szczegółów aktu oskarżenia wobec Macieja B., męża posłanki Polski 2050 Izabeli Bodnar, walczącej o prezydenturę Wrocławia
  • Według ABW, CBA i prokuratury mężczyzna miał zapłacić kilkaset tysięcy złotych łapówek w zamian za pośrednictwo w docieraniu do organów państwowych i spółek Skarbu Państwa
  • Maciej B. nie przyznaje się winy
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Wyniki pierwszej tury we Wrocławiu to jedna z największych politycznych niespodzianek wyborów samorządowych. Oto urzędujący od 2018 r. i wybrany wówczas już w pierwszej turze prezydent Jacek Sutryk otrzymał tylko 34 proc. poparcia.

Co więcej, w drugiej turze o reelekcję potykać się będzie nie z kandydatem PiS, a z posłanką Trzeciej Drogi Izabelą Bodnar, która przebojem zdobyła blisko 30-procentowe poparcie.

Izabela Bodnar to w polskiej polityce postać niemal zupełnie nowa. W październiku ubiegłego roku niespodziewanie wywalczyła mandat poselski startując z trzeciej pozycji listy Trzeciej Drogi.

Mąż posłanki to przedsiębiorca z branży odpadowej, zaś ona sama przed zaangażowaniem w politykę w jego firmach pełniła funkcję prokurenta. Jest jednak problem — otóż mąż posłanki odpowiada przed sądem za korupcję.

Izabela Bodnar i jej małżonek pytań o działalność śmieciowych spółek unikają jak ognia. Zaś prokuratorskie zarzuty dla niego tłumaczą nagonką polityczną "ziobrowej prokuratury".

Tyle że jak ustalił Onet, kłopoty Macieja B. zaczęły się na długo przed polityczną aktywnością jego żony. Zresztą celem służb, które ostatecznie zaprowadziły przedsiębiorcę na ławę oskarżonych — ABW, CBA i prokuratury — nie był Maciej B., a Tomasz J., jeden ze związanych z PiS biznesmenów, spieniężający swoje polityczne kontakty. Mąż posłanki zwrócił się do niego z prośbą o pomoc i w ten sposób wpadł w zastawione na Tomasza J. sidła.

Onet jako pierwszy poznał szczegóły tamtych wydarzeń działań.

"Nieformalny przedstawiciel interesów na terenie całego kraju"

Z Tomaszem J., który od 1,5 roku przebywa w areszcie pod zarzutem przyjmowania sięgających setek tysięcy łapówek, Macieja B. poznał Przemysław Zaleski, za czasów rządów PiS członek zarządów i rad nadzorczych wielu spółek Skarbu Państwa, m.in. z grupy Tauron, czy należącej do Orlenu Elektrowni Ostrołęka. W przeszłości pracował on w jednej z firm męża dzisiejszej posłanki Polski 2050.

18 lipca 2020 r. należąca do Macieja B. komandytowa spółka Econ podpisuje umowę z należącą do żony Tomasza J. spółką Inez Ltd. II umowę na świadczenie usług konsultingowo-doradczych. Co jednak ciekawe, Inez II nie jest agencją świadcząca usługi z zakresu PR, czy konsultingu, a kancelarią prawno-podatkową, które nie ma w swojej ofercie usług, na które umowę podpisał z nią B.

Tak fakt ten tłumaczy w akcie oskarżenia prowadzący śledztwo prok. Marcin Rodzaj ze Śląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Katowicach: "Powodem zacieśnienia tej znajomości, poza pomocą w sprawach dotyczących trwających kontroli skarbowych, było zaangażowanie Tomasza J. w nowe wizje rozwoju firmy w dziedzinie odnawialnej energetyki oraz pozyskiwanie kontrahentów z grona instytucji publicznych lub spółek z udziałem Skarbu Państwa. W ten sposób Tomasz J. stał się nieformalnym przedstawicielem interesów firm z grupy Econ na terenie całego kraju".

Pierwszą sprawą, jakiej w zamian za wynagrodzenie, podejmuje się Tomasz J. to zakończenie trwającej w spółkach Macieja B. kontroli skarbowej w związku z odprowadzaniem podatku VAT.

11 sierpnia 2020 r. J. dzwoni w tej sprawie do swojej dobrej znajomej — posłanki Iwony Arent [IA], którą prosi, by ta o sprawie porozmawiała z inną posłanką PiS — pochodzącą z Wrocławia Mirosławą Stachowiak-Różecką.

Rozmowa zostaje zarejestrowana przez ABW, która już wtedy rozpracowuje Tomasza J.

TJ: — "Spytaj Mirki, jak będziesz z nią rozmawiała... czy ona... yyy... zna tego naczelnika Urzędu Skarbowego we Wrocławiu. Bo Piotr Dziedzic [podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów i wiceszef Krajowej Administracji Skarbowej — przyp. red.] pojechał na urlop. Nie mogę się z nim złapać, ale... tam miał...oddzwonić. Oddzwoni w piątek, bo gdzieś tam poleciał, a może Mirka będzie wiedziała, kto to jest i czy to jest ktoś od nas...

IA: — "No to co? Spytać, czy czy go zna, czy nie, tak?"

TJ: — "No tak. Czy to jest nasz człowiek? Znaczy, czy... z naszych tych... z naszych klimatów?"

130 tys. zł na łapówkę dla ministra finansów. "To był teatralny skecz"

Niedługo później Tomasz J. zjawa się u naczelnika Dolnośląskiego Urzędu Celno—Skarbowego we Wrocławiu Jarosława Czerniaka. Przedstawia się jako urzędnik państwowy, goszczący na Dolnym Śląsku przy okazji wizyty premiera Mateusza Morawieckiego, ale w sprawie trwającej u Macieja B. kontroli, którą nadzoruje zresztą sam Czerniak, niewiele udaje mu się wskórać.

Z aktu oskarżenia: "Wobec dalszego braku efektów podejmowanych działań Tomasz J. zdecydował się na zagranie w stylu va banque i podjął się załatwienia tematu kontroli skarbowej na tzw. samym szczycie, bo u samego Ministra Finansów. Za tę konkretną możliwość Tomasz J. zażądał od Macieja B. kwoty 180 tys. zł, a ten przystał na tę propozycję i zgodził mu się ją wręczyć. Mając jednak na uwadze wysokość określonej przez Tomasza J. sumy przedsiębiorca zdołał ją zbić do 130 tys. zł."

Gdy mąż dzisiejszej posłanki godzi się zapłacić łapówkę za interwencję na samym szczycie rządu, nie wie, że Tomasz J. to w rzeczywistości blagier. A jego rzekoma przyjaźń z urzędującym ministrem finansów to fortel, który ma pomóc w naciągnięciu Macieja B. na pieniądze.

Prokurator: "Podczas spotkania z Maciejem B. w Warszawie Tomasz J. odegrał epizod bardziej przypominający teatralny skecz, imitując rozmowę telefoniczną rozmowę z ministrem finansów Tadeuszem Kościńskim na temat oferowanego mu do sprzedaży mieszkania. Kluczem rzekomo prowadzonej z tym wysokim urzędnikiem rozmowy była kwestia powierzchni oferowanego mu do nabycia lokalu. Podawana przez Tomasza J. w metrach kwadratowych, których liczba miała odzwierciedlać wysokość łapówki oczekiwanej przez tego polityka za załatwienie sprawy kontroli podatkowej. Po odegraniu swej roli Tomasz J. zainkasował od Macieja B. gotówkę w kwocie 80 tys. zł oraz obietnicę dalszego wręczenia sumy 50 tys. zł".

Ale Tomasz J. umawiał Macieja B. i jego wspólników również na realne spotkania, które miały skutkować zleceniami dla ich śmieciowych spółek.

7 sierpnia 2020 r. takie spotkanie w urzędzie gminy Lipno odbył prezes należącej do przedsiębiorcy spółki Ekopartner Recykling Łukasz U., dziś również oskarżony w tej sprawie.

W maju 2021 r. Tomasz J. przedstawia Macieja B. Jarosławowi Okoczukowi, burmistrzowi Trzebini, który myśli wówczas o budowie w mieście spalarni śmieci.

Kontaktuje też przedsiębiorcę z urzędem miasta w swoim rodzinnym Toruniu, a także władzami państwowej spółki JSW. Przed Maciejem B. i jego ludźmi cały czas roztacza wizję kolejnych kierunków ekspansji ich biznesów.

"Ja mam też szpital cały we Wrocławiu, bo tam mój kolega jest w zarządzie. On się będzie z panem... ja panu wszystkie numery dam, pan wszystko do nich zadzwoni, pan się umówi wtedy, nie?" — obiecuje podczas kolejnej podsłuchanej przez służby rozmowy.

Izabela Bodnar: "Zostałam wciągnięta w brudną grę przeciwników politycznych"

W sierpniu 2020 r. z Tomaszem J. rozmawia kolejny wspólnik Macieja B. — Filip O. [FO], również oskarżony w tej sprawie:

TJ: — "Jeśli chodzi o te śmieci, o te wszystkie rzeczy, które tam związane, bo tutaj chodzi mi o spotkanie w Orlenie, to co żeście przysłali...

FO: — "W Orlenie to, to Łukasz..."

TJ: — "To Łukasz też"

FO: — "Bo on, on operacyjnie"

TJ: — "Ok. No to, to ja to może jutro ułożę wtedy, żeby on przyjechał na piątek do Warszawy i wtedy pojedzie z Warszawy sobie do Torunia, wtedy już bezpośrednio, nie?"

FO: — "Tak, tak, tak [...] Dobrze a jeszcze... sprawa ta nasza, urzędowa tutaj, yyy..."

TJ: — "Tak, z tym to ja już jestem umówiony, bo on mu ten... na środę, ja jestem u was tam..."

FO: — "Środa i rozumiem ja jestem w... na podorędziu".

Według ustaleń śledczych, za pomoc w docieraniu do polityków, urzędów państwowych i spółek Skarbu Państwa Maciej B. miał zapłacić Tomaszowi J. w sumie ok. 400 tys. zł. Kolejne 70 tysięcy pożyczyli mu razem z Filipem O.

Podczas przesłuchań Maciej B. ani żaden z jego dwóch współpracowników nie przyznali się do winy.

Gdy sprawa stała się publiczna i mogła rzutować na rozwijającą się karierę polityczną Izabeli Bodnar, ta w mediach społecznościowych ogłasza: "W ostatnim czasie zostałam wciągnięta w brudną grę przeciwników politycznych, która na cel postawiła sobie skompromitowanie mnie i mojej rodziny. W sposób zorganizowany zostałam zaatakowana i powiązana z aferami, z którymi ani ja, ani mój mąż nie mamy nic wspólnego" — pisała kilka dni temu na Twitterze posłanka.

Na nasze pytania o zarzuty ciążące na jej mężu nie odpowiedziała. W wywiadzie dla wrocławskiej "Wyborczej" przekonywała natomiast, że zarzuty to polityczna nagonka, a ona i on są "ofiarami mafijnego układu aparatu państwa, zorganizowanego przez PiS w Lubinie".

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco

2024-04-18T04:13:21Z dg43tfdfdgfd